czwartek, 23 lutego 2012

Stadion jednorazowego użycia

       Zawsze jak pozwoli się politykom o czymś decydować – musi być kicha. Najgorsze jest to, że znają się na wszystkim. Czy będzie to decyzja o zakupie elektrowni atomowej, czy też refundacji pieluch dla noworodków – wszystko jest decyzją polityczną i we wszystkim muszą gmerać. W pogardzie mają opinię specjalistów jak i opinię publiczną. Nieważne czy kiedyś malował kominy, czy wyrywał nóżki muszkom lub też siedział kątem u mamusi – jako polityk wie wszystko.

 
     Tym razem postanowili postawić największy w kraju stadion w centrum miasta. Dlaczego w centrum? Pewnie by nie umknął uwadze wyborców. A może chcieli mieć bliżej do pamiątkowych fotografii.

     No dobra. Można by taką decyzję uznać za tak typową u nas „ułańską fantazję”. Ale w jakich mrocznych zakamarkach ich mózgów zalągł się pomysł, aby ten mający kosztować 1,5 mld złotych i zobligowany do zarabiania na siebie min. 30 mln. złotych rocznie moloch, nie posiadał bieżni lekkoatletycznej?

   
nadzór polityczny

      Na efekty dopuszczenia polityków do decyzji w sprawie stadionu nie trzeba długo czekać … Oni nadzorowali budowę, a efekty :


- dach działa tylko w sezonie letnim (wariant afrykańską). W temperaturze zero stopni już nie można go rozłożyć. Gdy byśmy jeszcze kupili plany z przeceny po jakimś egzotycznym, ciepłym kraju … Ale nie, podobno stadion został zaprojektowany dla nas – kraju leżącego w środku Europy. Gdyby projektowali go Amerykanie … Ale nie, podobno projekt robili Polacy.

- schody na stadionie (58 tys. miejsc) pozwalają kibicom wchodzić pojedynczo lub ewentualnie parami (jak para lekka) – inaczej grożą zawaleniem. Tym sposobem na zapełnienie stadiony trzeba by czekać … jak ostatni by wchodzili pierwsi umierali by ze starości. Poprawili, ale co się przy tym nagimnastykowali. Nie można było od razu ?

- bezpieczeństwo. Stadion pozwala na rozgrywanie jedynie meczy międzynarodowych i to zakładając, ze kibice też przyjadą w całości z zagranicy. To, że policja nie słyszy się nawzajem na stadionie (brak łączności między poszczególnymi poziomami obiektu) można załatwić gońcami pieszymi. Można też ustawić łańcuszek „głuchego telefonu” (starsi pamiętają tę grę). Mógłby dać dodatkową korzyść zmniejszając znacznie bezrobocie. Niestety znając naszych zamiast przekazywać pilne policyjne komunikaty, oglądali by mecz.

- organizowanie na stadionie meczy przez PZPN ma małe szanse powodzenia. PZPN stwierdził bowiem, ze dla nich stadion jest za drogi. Więc mecze organizowane przez PZPN odbywać się będą na innych (tańszych) stadionach. Może wystąpią o dofinansowanie z Unii?

- nie można na stadionie rozgrywać finału Ligi Mistrzów, gdyż na takie imprezy UEFA wymaga stadionu o pojemności 70 tys. miejsc. Przypomnę, że nasz ma 58 tys. miejsc. Szkoda, że w okolicy nie ma wieżowców 
- jako te brakujące 12 tys. doliczyli byśmy okolicznych mieszkańców.

Reasumując :
     Na stadionie nie można (w polskich realiach) rozgrywać meczy pomiędzy polskimi drużynami, nie można urządzić olimpiady (jakiejkolwiek) czy zawodów lekkoatletycznych bo brak jest bieżni, nie można urządzać koncertów i imprez w zimie bo dach nie działa przy temp. 0 st. C – w związku z powyższym możemy zaraz po Euro 2012 idąc śladem jednego z państw arabskich … rozebrać stadion aby nie zawadzał. Bo powrót do Bazaru Europa chociaż z ekonomicznego punktu widzenia uzasadniony to jednak niehonorowy.

     Można by co prawda kierować na stadion wszystkie mające się odbyć w stolicy demonstracje. Niestety tylko w wypadku gdy miasto za sponsoruje koszty wynajęcia organizatorom tego obiektu. Chociaż też nie bardzo. Gdy ostatnio organizowano dla warszawiaków zwiedzanie stadionu to ruch wokół stadionu (stadion w centrum miasta)został całkowicie sparaliżowany. Za to stacji metra nic nie grozi – powstanie ona przy stadionie już po Euro 2012. Przyda się na Dożynki 2013.

nagroda musi być

     Biorąc wszystko powyższe pod uwagę, nie dziwi że prezes NCS Rafał Kapler zarabia miesięcznie 26 tys. zł na rękę. W 2008 roku średnie miesięczne zasadnicze wynagrodzenie prezesa NCS wynosiło 5,8 tys. zł netto. W 2010 roku co miesiąc wypłacano mu już 18,1 tys. zł. Kolosalne podwyżki otrzymali także jego zastępcy. A do tego doszły gigantyczne nagrody. Ciekawe, że im więcej kłopotów ze stadionem – tym zespół NCS zarabiał więcej.

     W 2010 roku prezes NCS Rafał Kapler dostał ponad 60 tys. zł na rękę, a jego zastępcy: Janusz Kubicki i Robert Wojtaś po 20,2 tys. zł. W 2011 roku dostał 52 tys. zł netto nagrody, a jego zastępcy po 19,5 tys. zł i 17,5 tys. zł.

     Ministerstwo Sportu tłumaczy, że wypłaciło nagrody, bo… prezesi mają tak skonstruowane kontrakty. Pieszczoszki zapomniały kto takie kontrakty z nimi wynegocjował i podpisał?

     Tak więc uważajcie na polityków. Jeżeli macie takiego w domu, traktujcie GO jak osobnika specjalnej troski. Nie pozwalajcie mu nic robić. Żadnego wynoszenia śmieci (wyjdzie i nie wróci, co gorsza zabierze wiadro ze sobą), żadnego mycia naczyń (pogubi sztućce i wypije płyn do naczyń) i już broń Boże żadnych zakupów (wyda pieniądze i nic oprócz długów nie przyniesie do domu).

     Widać po stadionie, polityk to nie dość że spierdoli zadanie – jeszcze każe  sobie za to słono płacić. Jak to u nas : wybudowaliśmy piękny stadion za 2 mld, a nie można na nim grać w piłkę.

     Mamy więc taki stadion – nie stadion. Taki stadion jednorazowego użytku. Na Euro tylko – jednorazowy jak papierowa chusteczka. Z tą różnicą, że człowiek oszczędny, to w taką chusteczkę potrafi i trzy razy smarknąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz