czwartek, 10 stycznia 2013

Stary niedźwiedź mocno śpi ...

   Porozmawiajmy o pieniądzach. To temat dzisiaj szczególnie na czasie. Kilka dni temu przez wszystkie media - od gazet poprzez radio, telewizje aż po internet - przewinęła się informacja o premiach w wysokości ok. 40 tys. złotych jakie przyznali sobie nawzajem marszałek i wicemarszałkowie Sejmu a także „wierchuszka” Senatu (oni nawet pobrali trochę więcej).
    Najwięcej jednak zamieszania w całej sprawie spowodował wicemarszałek Wenderlich, który oburzony wtykaniem nosa do swojej kieszeni zaproponował dziennikarzowi zrzutkę na komputer (o ile dobrze słyszałem mówił o komputerze sztuk jeden - to musiał by być "duży" komputer, bo za 40 tyś. ?) dla domu dziecka. Gdyby nie ten nietakt polityka, temat umarł by śmiercią naturalną po góra dwóch dniach. Jednak każdy atak na dziennikarza, a już w szczególności zaglądanie mu do kieszeni, musi budzić wstręt i zasługuje na potępienie.

jak związać koniec ...
    Siedział bym mimo to cicho, ale zachciało mi się obejrzeć program "Drugie śniadanie mistrzów". Prowadzący Marcin Meller toczył jak zwykle jałowe dyskusje z tuzami naszej kultury, aż nagle zaskoczył ich pytaniem o premie w Sejmie i Senacie. Po chwili dodał, że przecież premier 40 milionowego państwa w środku Europy zarabia marne 13 tys. Ogłupieli lekko przejściem na tematy finansowe goście programu zaczęli dukać, że tak ... że owszem to trochę mało ... , że powinien nawet i może 30 tys. zarabiać, że w porównaniu z innymi państwami ...

    Słuchałem z osłupieniem i niedowierzaniem. Czego ja w końcu oczekuję od pismaków, skoro nawet w tęgich głowach humanistów-intelektualistów nie zalęgło się proste pytanie : "A za co dostają pensję politycy?".
    Za co dostają pensje prezydent, premier, parlamentarzyści i ministrowie oraz inni, którzy załapali się na listę opłacanych z podatków. Mnie jako płacącemu te podatki i utrzymującemu administrację wydawało się do tej pory, że za to aby nam wszystkim (płacącym im pensje) żyło się dobrze i dostatnio. Jeżeli w zamian zapewnią mi taki poziom życia jaki ma średnio gramotny kucharz w średniej londyńskiej garkuchni tzn. stać mnie będzie na wynajęcie mieszkania, utrzymanie samochodu, codzienną strawę, pójście w sobotę do klubu i wyjazd dwa razy w roku na wczasy (bez zaciągania pożyczki w banku) - to jak dla mnie niech zarabiają nawet 5, 6, 8 a nawet 10 razy tyle ile wynosi najniższa ustawowa pensja w zarządzanym przez nich kraju. Niech zarabiają, bo dobrze spełniają powierzone im obowiązki. Wypełnianie dobrze obowiązków powinno być dobrze opłacane. A co jeżeli te obowiązki wypełniane są byle jak … ?
    No tak, ale przecież najniższa ustawowa pensja wynosi w Polsce ok. 1.500 zł brutto. To znaczy, że w tej chwili oni wszyscy zarabiają według moich kryteriów ... za dużo.

... i wyjść z twarzą.
    Pieniądze to jedno, jest jednak jeszcze w tej sprawie aspekt moralno-etyczny. Przecież marszałek i wicemarszałkowie Sejmu to także posłowie i politycy. To od nich obywatele wysłuchiwali ostatnio o trudnej sytuacji, kryzysie i zaciąganiu pasa. To Oni uchwalili m.in. nowy (wyższy) próg wiekowy przechodzenia na emeryturę. To Oni zapewniali z zafrasowanymi minami o braku pieniędzy w kasie państwa na ratowanie życia i zdrowia, edukację, dłuższe urlopy dla wszystkich kobiet i konieczności odbierania przywilejów branżowych … po czym przyznali sobie premie w wysokości dwuletnich zarobków przeciętnego „poddanego”. Dwuletnich, bo mitem jest średnia 3.600 – takie i większe pieniądze zarabia tylko ok. 30% obywateli.
    O niskich zarobkach posłów skomlał ostatnio poseł Kalisz , wspomniał o niskich zarobkach poseł Niesiołowski. Obaj mówili również, że polski parlamentarzysta zarabia najmniej w Europie a nawet na Świecie. Nie zauważyli jednak tego, że również obywatele państwa przez nich zarządzanego zarabiają cztery razy mniej niż obywatele innych państw europejskich. Polacy również zarabiają najmniej w Europie.
    Bycie takim arogantem świadczy nie tylko o głupocie, świadczy również o totalnym oderwaniu od rzeczywistości. Nasze "elity" (elity - ostatnio moje ulubione słowo) chyba naprawdę uważają, że są osobną kastą z dziedzicznym przywilejem rządzenia danym przez Boga. Natomiast pieniądze przez nich dzielone, pojawiają się w kasie Państwa jak jakiś CUD, który funkcjonuje dzięki codziennie odmawianym modlitwą.

to nie miś, to ... skunks !
    Co tam intelektualiści i dziennikarze. Z przerażeniem czytam i słucham wypowiedzi co niektórych przedstawicieli „nie elit”. Nawet wśród zwykłych ludzi i co gorsza młodych, pojawiają się głosy, że może jak będzie się politykom płaciło więcej to Oni będą lepiej pracowali. Jak coś takiego słyszę, to mam przed oczami taki obrazek : Pracodawca wzywa do siebie pracownika i mówi - „Kowalski, co prawda nie jestem zadowolony z Twojej pracy. Obijasz się, jesteś niekompetentny, leniwy i przynosisz straty firmie ...  W związku z tym, postanowiłem dać Ci podwyżkę licząc na to, że zaczniesz trochę lepiej pracować”.
    Jak dla mnie nasi „pracownicy-politycy”, których postrzegałem do tej pory jako „elitę” wyjątkowo kłótliwą i niekompetentną, dołożyli teraz do tych cech jeszcze wyjątkową pazerność. Tym samym stają się dla mnie jeszcze bardziej obrzydliwi niż byli.
    Tak to wygląda dzisiaj, a zapewniam będzie jeszcze gorzej ... i to bez względu na to, czy przyznają sobie kolejne podwyżki uposażeń, czy nie.

    Czas już chyba obudzić „misie” ... , przepraszam,  skunksy ... ze snu ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz